pamięci Jana
WYOBRAŻENIA I OCZEKIWANIA
Dziś jestem już całkiem pewna, że refrenem moich tegorocznych wakacji jest konfrontacja wyobrażeń i oczekiwań z rzeczywistością. Niby wiem, że nadzieja czy pragnienie nie są tożsame z obietnicą. Tymczasem mam nieodparte wrażenie, że na te letnie miesiące dostałam od losu rolę umiarkowanie pojętnej uczennicy, której udziałem stały się dające do myślenia podróże-lekcje. A w ostatecznym rozrachunku – cudownie zmieniające perspektywę.
ZAKRĘTY
Wjeżdżamy na Przełęcz Giau. Droga prowadzi przez 29 zakrętów. Przemierzamy tę trasę kilkakrotnie. Za pierwszym razem jestem wciąż zanadto zdziwiona sytuacją, w jakiej się znalazłam, by się bać. Widoki oszołamiają. Patrzę na majestatyczne góry, starając się alienować od bachicznego hałasu, jaki generują moje sąsiadki w autokarze. Udaje się: w obliczu tego absolutnego i monumentalnego piękna ich przechwałki o ilości pochłoniętego alkoholu wydają się tak pozbawione znaczenia, że aż jestem tym zaskoczona.
Trudno oprzeć się, pokonawszy kolejny zakręt, szukaniu metaforycznej analogii z tym, co wydarza się w życiu. Nigdy nie wiadomo, co się kryje za kolejnym zakrętem, a minięcie go nigdy nie jest aż takie oczywiste.
We Włoszech pokonaliśmy zakręty wielokrotnie, bez szwanku. Z każdym kolejnym razem czułam się pewniej, bezpieczniej, bardziej na właściwym miejscu, nie dziwnym zbiegiem okoliczności teleportowana z mojego uporządkowanego życia.
KOMFORT
Niespecjalnie lubię sformułowanie „wychodzenie ze strefy komfortu” – jest tak często powtarzane, że stało się słowną wydmuszką. Jednak trudno jest mi oprzeć się wrażeniu, że bardziej ze swojej strefy komfortu wyjść nie mogłam. Stwierdzenie, że początkowo czułam się nieswojo, jest subtelnym eufemizmem. Jak to bywa zazwyczaj, życie robi zaskakującą woltę i nieoczekiwanie zaczęło podobać mi się coraz bardziej, a adrenalina, zadowolenie i radość z odpoczynku po trekkingu zaczęły pojęcie „komfortu” definiować na nowo. Każdego dnia od powrotu moszczę się w tych przyjemnych odczuciach i wciąż odkrywam coś nowego.
Dolomicka rzeczywistość to wszechogarniające piękno.
RZECZYWISTOŚĆ
Często bywa, że rzeczywistość przerasta oczekiwania. Paradoks polega jednak na tym, że pierwsza konfrontacja z nią bywa dotkliwa. Zapewne stąd tak trudno przychodzi zgoda na zmianę. A zmiana to ruch, a ruch jest sednem życia (https://www.niejestemprzezroczysta.pl/?p=6604).
Dolomicka rzeczywistość to wszechogarniające piękno.
(Myślę, że to przede wszystkim ono przełożyło się na zachowanie ludzi, wygładziło kontury temperamentów i osobowości. Podczas całej wyprawy nie zaznałam znaczącej negatywnej wibracji, co postrzegam jako szczególną wartość dodaną.)
Dolomicka rzeczywistość to wysiłek, pot, zmasakrowane stopy, radość z posiadania czterech kończyn (dopóki nie nabyłam kijków za najlepiej wydane w życiu 50 euro, okazały się nader przydatne), zachwyt, duma, ulga. Pyszniąca się, błyszcząca Marmolada. Gra świateł na jeziorze w Alleghe. Aperol w nagrodę w kolejnym z uroczych schronisk na trasie. Księżycowy krajobraz i kwietne łąki.
I przede wszystkim ludzie: oryginalni i zuchwali. Pewni tego, jak chcą celebrować życie.
DARE TEMPO EL TEMPO
Poszperałam we włoskich przysłowiach i to szczególnie przemówiło do mnie – jakoś współgra z tym, co myślę i czuję. Dać czasowi czas – czas leczy rany, wszystko mija. Nie jest łatwe przyjęcie słuszności tych słów, niemniej dają nadzieję. Mówi się, że przysłowia są mądrością narodu, to tymczasem ma wartość uniwersalną, to w jakiś sposób krzepiące.
Mnie jednak na tę chwilę najbardziej krzepi świadomość, w jak zaskakujące rejony może powieźć droga, jaką się podąża i że warto bez żalu zrezygnować z wyobrażeń i oczekiwań.
Dolomity 27.07.-5.08.2024r.
CHILL EKSTREMALNY
PS Najserdeczniej pozdrawiam moje koleżanki z apartamentu, Olę i Sylwię, najcudowniejsze Dziewczyny!
Dziękuję Organizatorom, życzliwym i stanowczym: Annie, Piotrowi i Arturowi oraz Robertowi, Mistrzowi Kierownicy.
Z serca polecam Biuro Turystyczne Piotr Żuk https://piotrzuk.pl/