W niedzielny poranek ulicą śląskiego miasteczka do kościoła niespiesznie zmierza elegancko ubrana, niemłoda już, kobieta. Nosi idealnie skrojony kostium – widać rękę dobrego krawca, na dłoniach rękawiczki, a pod pachą kopertówkę. Włosy, starannie ufarbowane, ma upięte w kok. Sprawia wrażenie zamyślonej, może nawet nieco nieobecnej, jednak bez zwłoki odpowiada, kłaniając się lekko i nieznacznie uśmiechając, na liczne pozdrowienia. O takich kobietach mówi się „przystojna”.
Emanuje z niej godność, jedynie nieznaczne pochylenie pleców i delikatne ugięcie kolan – doprawdy, trudno je dostrzec – podpowiedzą uważnemu i życzliwemu obserwatorowi, że nieraz dane jej było dźwigać ciężar ponad miarę.
To Julia, moja babcia.
W dużej, czystej i nieznającej czasów świetności kuchni czuć zapach gotującej się zupy, świeżo posiekanej pietruszki oraz słychać westchnienia. Na blacie, między węglową kuchnią a poniemiecką kuchenką z szabru drożdżowe ciasto posłusznie rośnie w rękach starszej, zamyślonej kobiety. Na lichych – sama je tak z żalem określa – włosach ma siateczkę, na surowej twarzy też – gęsto usiane zmarszczki tworzą jedną z dwóch map jej historii.
Zagniata ciasto i wzdycha. Ten koncert westchnień to opowieść o jej życiu, które jest dobre: ma łagodnego męża, wspaniałych synów i udane wnuczki, ale coś sprawia, że nie umie się nim cieszyć. Jej ręce są silne i czułe – ciasto niezawodnie się uda. Na nich jest druga mapa: niezliczone przecięcia, niektóre są czarnymi kreskami, nie ma tu żadnego porządku; w ogrodzie praca nigdy się nie kończy. Dotyk tych rak jest ciepły i kojący.
To Maria, moja babcia.
Lubię poczuć, że siła i godność pulsują mi w żyłach.
Mam niejasne przeczucie, że jeśli nawet Julia i Maria kiedykolwiek usłyszały słowo „feminizm”, nie poświęciły mu ani jednej myśli, bo po prostu nie miały na to czasu. I nie rzecz w tym, w jakim stopniu doskwierał im dyktat patriarchalnego świata, w jakim żyły. Zarówno jemu, jak i trudom dnia codziennego dawały odpór – czyniły to z dumą, siłą i godnością. Lubię poczuć, że pulsują mi w żyłach.
Daga | 2 stycznia, 2021
|
Zastanowię się, jakie były moje Babcie… Przez chwilę…