Witajcie na moim blogu. Zapraszam do lektury
 

INNEGO DOLCE VITA NIE BĘDZIE

Właściciel hoteliku, w którym mieszkamy podczas pobytu w Rzymie, czuje się zobowiązany dotrzymywać nam towarzystwa podczas śniadania. Jest to, prawdę rzekłszy, nieco irytujące. Tymczasem wygląda na to, że M., oprócz misternego planu zwiedzania, ma także zamysł stopniowego wprawiania mnie w coraz większe osłupienie. Wziął bowiem na siebie obowiązek prowadzenia uprzejmej pogawędki.

Mówi po angielsku powoli i wyraźnie (sam fakt, że mówi, jest już niejakim zaskoczeniem, bo przez bez mała ćwierć wieku naszej znajomości powiedział niewiele), aby Davide mógł go zrozumieć. Do tego się uśmiecha – niespodziankom nie ma końca! Mówi,  że mu żal (nie wierzę!) Davide’a, bo ten jest tak przejęty swoją rolą, że podskakuje. Mnie w udziale przypada jedynie wyrażające aprobatę pomrukiwanie i uśmiechanie się, ale, może  przez wspomniane osłupienie, są to jedynie dziwne, jak podejrzewam, grymasy zadające kłam mojemu wyobrażeniu o własnej inteligencji. Niemniej mogę spokojnie, acz z umiarkowanym entuzjazmem, zjeść włoski odpowiednik rogala „7DAYS”, jak się zdaje, spécialité de la maison. Jem z przymkniętymi oczami, co Davide może interpretować jako błogostan wywołany rogalem, a ja po prostu nie chcę widzieć podskoków.

Jednak cierpliwość M. została wystawiona na próbę: w Palazzo Barberini nie było obrazu Caravaggia,  który stanowił bardzo istotny punkt programu, być może nawet jego clou. Obraz został wypożyczony do innego muzeum. Caravaggio wyjechał, nie uprzedziwszy o tym M. Opuszczaliśmy więc galerię pospiesznie – gniew zawsze wydłuża kroki mojego męża. Mknęłam za nim, ciesząc się gracją, z jaką mijałam stada ludzi z parasolkami, zgrabnie manewrując własną: góra-dół, hop, bok-góra-dół, hop, nieoczekiwanie szczęśliwa, hop!

Mknęłam za M., ciesząc się gracją, z jaką mijałam stada ludzi z parasolkami, zgrabnie manewrując własną: góra-dół, hop, bok-góra-dół, hop, nieoczekiwanie szczęśliwa, hop!

Zwiedzaliśmy Rzym w deszczu. Mieliśmy mokre, zimne dolce vita. Innego nie będzie. Nie mam na myśli pesymistycznych prognoz, pogody i na przyszłość. Jest tu i teraz, bez dywagowania, „co by było gdyby”. Może i kompletnie przemoczeni, ale za to z talerzem pysznego, rozgrzewającego spaghetti alle vongole i lampką wina, błogą rekompensatą za trudy dnia, dni.

Napisała:

Nic nie jest takie, jakim się wydaje.

Ostatnie komentarze
  • haha, gniew często wydłuża kroki 🙂 pozdrawiam

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ