Justyna: Ostatni raz słowo „luksus” słyszałam od mojego dziadka. Dla niego luksusem był salceson ozorkowy. Dobrze, że my mamy co innego.
Luksus był dotąd dla mnie przeważnie – jako pojęcie i doświadczenie – abstrakcją. Nagle, w pewnym momencie życia, dość nieoczekiwanie zaczęłam go potrzebować, sukcesywnie odnajdywać w swoim codziennym życiu i tym samym definiować, by ostatecznie odkryć, że dość często się w nim pławię.
Niewykluczone, że ma z tym związek grawitacja, która z wiekiem powoduje nie tylko opadanie niektórych części ciała, ale i (zwłaszcza) emocji. Wchodzenie w wiek dojrzały jest nieustannym tkwieniem w ambiwalencji, trudno bowiem jakoś jednoznacznie stwierdzić, czy rzeczona dojrzałość jest fajna czy nie. Odkąd wybujałe emocje nie przyćmiewają mi osądu rzeczywistości, bardzo sobie chwalę życie jako… najlepszy czas dla człowieka. To dość istotny przyczynek do rozważań o luksusie.
Iwona: Luksus… Jakże z czasem zmienia się pojemność tego słowa, jak kurczy się jego zawartość… Nieosiągalność przedmiotów, doświadczeń, relacji… Czuje się żal, bo przestaje ekscytować, pociągać, zachęcać do działania, do walki o tę ulotność, ułudę szczęścia posiadania. Niemal wszystko staje się w końcu codziennością, powszedniością na wyciągnięcie ręki. Luksusem są chwile, w których wiesz, czujesz, jesteś, unosisz się zaczarowana ich istnieniem, marząc i mrucząc, prosisz o jeszcze, o więcej…Już wiesz, że luksusem jest bliskość drugiej osoby, intymność, szczerość, zaufanie, jakie sobie dajecie. Luksus to BYĆ, CZUĆ!
Iluminacji doznałam jakiś czas temu podczas piątkowych popołudni, jako jedynych wolnych w ciągu całego tygodnia: polegiwanie – (w dresie!) z książką, serialem, radiem i – przede wszystkim – ze starym, pochrapującym psem wkomponowanym w zagłębienie pod kolanami – było tym, z czego zaczął się wyłaniać obraz mojego luksusu.
Doświadczam go codziennie rano: poranna kawa to jedna z największych przyjemności. Po jej wypiciu niech się dzieje, co chce, bo ten poranny czas w ciszy, ze sobą, zabieram w codzienną zawieruchę.
Dawid: Luksus kojarzy mi się z brakiem. Jest dla mnie energią pożądania czegoś, co jest zbyteczne, ale przez swoją wartość, np. materialną (ale nie tylko), trudne do osiągnięcia i tylko dla nielicznych. Luksus jest ekskluzywny, czyli wykluczający. Druga pierwsza i druga dekada XXI wieku to czas niebywałego wzrostu obrotu towarem luksusowym. W „lux-biznesie” krążą gigantyczne sumy pieniędzy, którymi obraca niewielka część populacji. Można w końcu kupić zegarek albo ZEGAREK. jeden i drugi pokazuje czas (może odlicza?), ale kwestia, w jakim stylu… Jeden i drugi przybliża do wieczności tak samo, ale ten drogi daje złudzenie, że dotykamy jej tu i teraz. Nieskończoność i próżność zawsze dla mnie miały jakiś zbiór wspólny.
Luksus kojarzy mi się z hasłem reklamowym wszech czasów – dla mydełka Fa: „Podaruj sobie odrobinę luksusu”. Jakim luksusem jest dziś mydło Fa? Nostalgia za latami 90-tymi mi się włączyła. No i wreszcie luksus jako to, co ma wartość dzisiaj dlatego, bo trzeba poświęcić szczególną energię, aby to osiągnąć: ciszę, nudę, spokój… Paradoks luksusu…
Momenty doświadczania luksusu są jak przystanki, chętnie się na nich zatrzymuję, na chwilę wysiadam z gonitwy. Ostatnio częściej, bo i częściej odkrywam, że nie muszę i nie chcę gnać. (http://www.niejestemprzezroczysta.pl/?p=6028)
Spotkania z synami mają szczególną rangę; patrzę na nich (wszystko jedno na którego, czasem nawet zdarza mi się nie wiedzieć, z którym mam do czynienia), myślę: „Ten pan mój syn” (http://www.niejestemprzezroczysta.pl/?p=4991,) z czułością i przyjemnym (na ogół) zdziwieniem. Z przyjemnością też ich żegnam i wracam do odzyskanego życia.
Krysia: Luksus to dla mnie możliwość decydowania o sobie, wolny czas spędzony jak chcę, to spotkania z przyjaciółmi, finanse pozwalające spokojnie żyć, wyjazdy. Czasem cisza i święty spokój. I świadomość, że wszyscy są zdrowi.
Gosia: Odpoczynek jest luksusem. I patrzenie z nieustającym zachwytem na ten piękny świat.
Olga: Spokój, spacer, wypita w ciszy herbata, zdrowie, wycieczki rowerowe, czas dla siebie, brak pośpiechu.
Dominika: Luksus; jutro o 9:00 w Sofie, a potem rowerem przez Park Południowy majowy… to też luksus i druga powolna kawa, bo pierwsza w pośpiechu. Dzień pełen luksusów.
Magdalena: Luksusem staje się naturalne piękno.
Lubię rozmawiać: niekoniecznie roztrząsać zagadnienia natury egzystencjalnej, nie lubię jednak paplać. Rozmowa to luksus, ale także przebywanie z kimś, z kim milczenie nie deprymuje.
Obcowanie z przyrodą w przedbiegach wygrywa z pobytem w mieście. Moja koleżanka mówi, że to oznaka starzenia się. Wolę myśleć, że to przywilej dojrzałości. Jest ich więcej: świadomość, że niewiele muszę, krótsza droga do zgody w każdym tego słowa rozumieniu. W tym też zgody na to, że mało kto jest stworzony do czegoś więcej niż zwyczajność. Te odkrycia dają spokój, a ten jest towarem ze wszech miar luksusowym.
Kasia: Luksus – mogę się chyba bez niego obejść, bo pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy to zbytek, bogactwo materialne. Luksusowe życie to takie, kiedy stać Cię na wszystko, czego zapragniesz, bez ograniczania się, podróże, towary, usługi. Druga myśl to luksus wolnego czasu, zarządzania sobą, robienia tego co się chce, wolności. Jednak drugie nie istnieje bez pierwszego. Nie cieszyłabym się luksusem wolnego czasu i robienia co się chce, gdyby to oznaczało rezygnację z możliwości zaspokojenia potrzeb materialnych.
Lubię chodzić, spacerować, ruch wyznacza granice moich myśli (http://www.niejestemprzezroczysta.pl/?p=6076). Robię to, co lubię, otaczam się tymi, których lubię. Dysponuję moją energią wedle uznania – biorę i oddaję.
Dotyk, smak, wzrok, słuch, węch – więcej nie trzeba, „narzędzia” doświadczania luksusu mam przy sobie.
Na wspomnianych przystankach, mimo upodobania do samotności, często mam towarzystwo: wpadają na nie nadzieja i wdzięczność. Tak sobie razem przystajemy, pijemy kawę, milczymy albo i nie. Niektórzy ten stan nazywają radością życia.